10 lutego 2015, 16:25 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Gdzie jeszcze nie zbudowano granic

Mieszane związki, rodziny z dziećmi, opuszczona fabryka, azjatyckie slumsy, mnich buddyjski i sportowcy wysmarowani kolorową farbą… Co łączy te tak skrajnie różne tematy? Wspólne niebo, pod którym przyszło im istnieć. Taki motyw przewodni obrali artyści-fotografowie zrzeszeni w grupie f-stop w ramach Polish Professionals in London. W zeszły czwartek w Ognisku Polskim odbył się wernisaż wystawy najnowszych prac jej członków.

 Ognisko Polskie w nowej odsłonie nie widziało jeszcze tylu młodych ludzi, zgromadzonych jednego wieczoru / fot. Magdalena Grzymkowska
Ognisko Polskie w nowej odsłonie nie widziało jeszcze tylu młodych ludzi, zgromadzonych jednego wieczoru / fot. Magdalena Grzymkowska

Dominik Siedlecki, lider projektu „Pod wspólnym niebem”, powitał gości i opowiedział pokrótce czym jest f-stop. – Jesteśmy grupą amatorów, których łączy miłość do fotografii. Motywujemy się wzajemnie, aby się rozwijać na polu fotografii i po prostu robić coraz lepsze zdjęcia – mówił. W swoim krótkim przemówieniu nawiązał do dwóch poprzednich wystaw, których dzieła oraz fotorelację z otwarcia można było oglądać na ekranie rzutnika. – Naszym celem było sportretowanie Polaka na Wyspach, pokazanie jego życia codziennego, marzeń, pasji, tęsknoty i procesu integracji. Interpretację tytułu tej wystawy pozostawiam wam samym – podsumował. Wystawa miała jeszcze jeden interaktywny element. Uczestnicy wernisażu mogli podzielić się swoimi wrażeniami i napisać, jak rozumieją tytuł ekspozycji. Najciekawsze przemyślenia zostały nagrodzone książką na temat fotografii podróżniczej. Pierwsze miejsce w tym konkursie zajął filozoficzno-poetycki cytat autorstwa Andrew Halliday i Jane Shirley: „7 miliardów ludzi rozproszonych na całym świecie jak pył, oddychających tym samym powietrzem, patrzących w te same gwiazdy, sami, chociaż razem, pod wspólnym niebem”. Równie sugestywne było też stwierdzenie innego zwiedzającego, Juniora da Silva: „Niebo jest jedynym miejscem, gdzie jeszcze nie zbudowano granic…”

Ile artystów, tyle spojrzeń

W części oficjalnej głos zabrał również reprezentant Ambasady RP, fundatora wystawy, konsul Grzegorz Sala, który pogratulował artystom i podziękował organizatorowi tej inicjatywy. – Rolą ambasady jest to, żebyśmy włączali się w takie projekty. Bardzo się cieszę, że ta współpraca doszła do skutku i że zaangażowały się w nią przede wszystkim młode osoby, które poświęcają wolny czas na swoją pasję, co nie zawsze jest łatwe – podkreślił. W kuluarach zdradził, że trwają rozmowy na temat planowanych kolejnych wspólnych projektów. Dodał również, że osobiście najbardziej podoba mu się w tej wystawie, że jest pewna idea nadrzędna, ale artyści pokazują zupełnie różny punkt widzenia.

1
1
Na przykład Kasia Nowicka, jak mówi o sobie „full time mum”, skupiła się na relacjach partnerskich i uczuciowych. – Wielu naszych rodaków znalazło tu swoje drugie połowy. Wielu z nich utworzyło związki, potem rodziny. I na wielu z nich czekają różne wyzwania i pytania, które muszą sobie zadać. Moim zdaniem Polacy asymilują się z wielobarwnym środowiskiem brytyjskim bardzo dobrze. Czasami obie strony związku rezygnują z części siebie, a jego owocem jest prawdziwy amalgamat dwóch kultur – opisuje swoje zdjęcia, na których widzimy, m.in. osoby czytające rozmówki polsko-angielskie.

Justa Milińska przedstawiła zdjęcia z dorocznej imprezy charytatywnej Color Run organizowanej w Londynie. – W biegu na 5 km może wziąć udział każdy bez względu na wiek, narodowość czy sprawność fizyczną. Na trasie obsypywani kolorowym proszkiem uczestnicy stają się wielobarwną radosną grupą, której celem jest wspieranie organizacji charytatywnych oraz promocja szczęścia i zdrowego stylu życia. Color Run znosi bariery pod wspólnym niebem. W parku Wembley integruje się cała społeczność – akcentuje autorka.

Tematem prac Ryszarda Kuligi były Międzynarodowe Pokazy Lotnicze w Farnborough, a Natalii Wiśniewskiej historia Germana Urpina, który mieszka w Kaliningradzie. Są też opuszczone zakłady zbrojeniowe w Skarżysku-Kamiennej w kadrze Agaty Sadzy oraz fotografie z wypraw do Albanii i Azerbejdżanu Marty Ratuszyńskiej, i do Birmy Dominika Siedleckiego.

Tryptyk Marzeny Maciejewskiej to także pocztówki z podróży, tym razem z Indonezji. – Dżakarta to stolica, która mnie bardzo urzekła. Nigdy nie widziałam takiej biedy w centrum miasta. Wybrałam właśnie te zdjęcia na tę wystawę, ponieważ my, ludzie Zachodu, ciągle gonimy, za stanowiskami, za luksusowym samochodem, za nowym zegarkiem, telefonem… Podczas gdy tam ludzie nie mają nic i są szczęśliwi – opowiadała z niemałym przejęciem.

Wielokulturowość? Tak, to możliwe

Dominik Siedlecki dzieli "fotograficzny" tort / fot. Małgorzata Skibińska
Dominik Siedlecki dzieli "fotograficzny" tort / fot. Małgorzata Skibińska
Swoje prace wystawiała także obecna przewodnicząca PPL, Małgorzata Skibińska. – Przygotowując się do wystawy miałam w głowie koncepcję na jeden kadr. Aby go zrealizować pojechałam pewnej zimnej listopadowej niedzieli na Camden Town. Bardziej chyba dla rozgrzewki zaczęłam fotografować po drodze to, co uznałam, choć trochę, za ciekawe. Dopiero w domu, przeglądając zdjęcia okazało się, że zamiast jednego kadru powstała historia o tym, że różnorodność potraw z całego świata, mieszanina aromatów i smaków, pierogów, sushi, doughnutów łączy nas, na Camden Town, przy jednym stole. Pod wspólnym niebem – tłumaczy Skibińska. W wystawie f-stop uczestniczy już trzeci raz. – Pokazały mi urok zbiorowych wystaw. Jeden temat, wielu twórców – wiele indywidualnych i odmiennych spojrzeń, spiętych klamrą wspólnej myśli. I jak to myśl – bywa zaskakująca – tak samo zaskakujące dla odbiorcy są nasze interpretacje – mówi prezes PPL. To prawda. Każdy oglądający znajdzie w tych fotografiach interpretację, która wyda mu się bliska, ale niektóre z nich mogą zaskoczyć i sprowokować do zatrzymania się dłużej przy obrazie. – I to właśnie jest piękne w zbiorowej wystawie. Do tego szczególną wagę przykładamy do estetyki – jednorodna forma opisu lub wytłumaczenia naszej adnotacji, zawsze w języku polskim i angielskim jest nieodzownym elementem – kwituje Skibińska.

A jakie były reakcje wielokulturowej publiczności? Zazwyczaj bardzo pozytywne, zarówno w stosunku do wystawy, jak i miejsca, jakim jest Ognisko Polskie, ponieważ dla wielu z nich to była pierwsza wizyta tutaj. Tak jak dla Veroniki Malley, której najbardziej podobały się zdjęcia z Kaliningradu. Była także pod wrażeniem głębi interpretacyjnej tego tematu i tego, w jaki sposób poszczególni autorzy do niego podeszli. –To jest bardzo ważne, że organizuje się takie wydarzenia, gdzie pokazuje się, że można żyć w społeczeństwie wielokulturowym, szczególnie w kontekście ostatnich zamachów terrorystycznych we Francji – zauważyła z kolei Victoria Corsi.

Wystawę można było oglądać do ostatniej niedzieli. Krótko? Być może. Ale nie będzie w tym najmniejszej dozy przesady, jeżeli stwierdzimy, że Ognisko Polskie w nowej odsłonie nie widziało jeszcze tylu młodych ludzi, zgromadzonych jednego wieczoru, co podczas tego wernisażu. A przecież, między innymi, o to chodzi.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (1)

  1. Rezczywiście wystawa była bardzo udana. Temat szeroko projety, bez ograniczen, tak jak niebo… fantasyczne zdjęcia, swietna atmosfera, super ludzie, smaczne polskie przekąski 🙂 – chwalili je głownie nie-Polacy, dla których często było to cos nowego. Mysle, ze Ognisko Polskie mogło zyskać nowych bywalców. Fotografom gratuluje i życze kolejnych tak udanych wystaw.